W niewielkiej mogile leży Twoje ciało,
A mnie pozostała tęsknota.
Chwil wspólnie spędzonych stanowczo za mało,
Dzielą marmurowe nas wrota.
I chociaż w mym sercu Twój obraz wciąż noszę,
Dusza poraniona rozpacza.
W codziennej modlitwie o zbawienie proszę,
Bo Król miłosierny wybacza!
Tak bardzo żałuję słów przykrych co ranią,
Lecz czas nie zawróci! Skończone!
Na zawsze zostaniesz mych uczuć przystanią,
Choć wiem – wszystko będzie zliczone.
Wyglądam przez okno. Tęsknie. Wróć z daleka.
Chociaż jeden wieczór znów razem.
Miejsce Twe przy stole wciąż na Ciebie czeka,
Przy ścianie ze świętym obrazem.
Dlaczego zabrakło czułych słów i gestów?
Teraz już za późno! Sen – mara!
I krzykiem… i łzami… i falą protestów…
Nie cofnę wskazówek zegara.
Stoję nad mogiłą. Mówię znów do Ciebie,
Co w pracy… co u nas… co w domu…
Nic nie odpowiadasz, bo tam w rajskim niebie,
Słowa niepotrzebne nikomu.
Jak mam żyć bez Ciebie? Jak znieść tę udrękę?
W głowie mej pojawia się wątek.
Trudno żyć samemu. Nie trzymasz za rękę.
Śmierć to dla nas nowy początek!
Myśl jedna nas trzyma. Tę pewność wciąż mamy,
Życie nam przeminie jak chwila.
Czasu nie zatrzymam, a my się spotkamy,
Połączy nas kiedyś mogiła!
Emilia Musielińska, dn. 29.10.2021